wtorek, 14 października 2014

Na prostą.

Jest lepiej.
Nie jest dobrze.
Po prostu lepiej.

Różne emocje przewijają się przeze mnie dzisiaj. Od płaczu do śmiechu. Od śmiechu do płaczu.
Emocjonalny rozgardiasz.
Chyba trzeba rzeba zrobić w głowie generalne porządki.
Wiem, że zanim to wszystko poukładam minie jeszcze trochę czasu i przewinie się mnóstwo dobrych i złych chwil. Za głęboko w tym siedzę, żeby móc powiedzieć sobie "Hej M., od dzisiaj żyjesz normalnie." Ale wiem, że przyjdzie taki dzień, kiedy stanę przed lustrem i powiem sobie, że jestem już dobrze. Uśmiechnę się do nieznajomego na ulicy, ot tak, bo życie jest piękne. Nie będę bała się już wyjść do ludzi. Będę zdrowa.
Zaczęłam o to walkę.
I to będzie cholernie trudna walka, bo walka z samym sobą.
I wygram to.
Bo chcę żyć.

Za te kilka ostatnich dni przepraszam. Ciężki okres w szkole, problemy przyjaciółki, którą kocham ponad wszystko i przede wszystkim kłótnia z mamą i jej wygórowane oczekiwania względem mojej osoby.
Tak było zawsze, nigdy nie byłam dostatecznie dobra w jej oczach. Jakikolwiek sukces osiągnę zawsze uświadomi mi, że i tak nie dałam z siebie 100%, że mogłam to zrobić lepiej. Nie dogaduję się z nią, ona ma swoje problemy i nimi żyje, a jestem idealna osobą, żeby wyładować to wszystko. Taka jest. I wiem, że mnie kocha ale nie potrafi tego okazać. Z resztą ja też.
Mnóstwo negatywnych emocji wpłynęło na te kilka dni. Kiedy pojawia się za dużo problemów po prostu sobie nie radzę, muszę jakoś odreagować i wybrałam sobie jeden z najgorszych sposobów. Ale załamywanie rąk, uciekanie w jedzenie i wyrzucanie tych emocji klęcząc nad kiblem jest dla słabych ludzi.

Ja już nie chcę być słaba.

Próbuję znaleźć jakiś plan na to wszystko, nie wiem jaką dietę sobie narzucić, żeby nie kończyć w taki sposób. Myślałam, żeby na razie zapisywać kalorie, tak max do 1300. Później może jakaś konkretna dieta, jak już bardziej zacznę się kontrolować. Ciężko mi będzie bo ostatnimi czasy albo nie jadłam nic albo wszystko co wpadło mi w ręce. Ale z Wami jest łatwiej, dam radę.


9 komentarzy:

  1. Strasznie się cieszę, że udało Ci się znaleźć w sobie siłę, żeby wrócić do gry. :) Ale na przyszłość nie możesz pozwolić, żeby problemy były wymówką do wymiotowania, bo Twoje zdrowie jest najważniejsze. Świetny plan, teraz tylko wziąć się do roboty. :) Na pewno wszystko Ci się uda! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. miś, podołamy razem, przecież to oczywiste!:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czuję się jakbym czytała o sobie, z tą mamą i uciekaniem w jedzenie, wiem co czujesz. Mnie pomaga gdy nie planuję z góry konkretnego limitu tylko np mówię sobie jutro koło 500 i potem jem tylko wtedy gdy naprawdę czuję głód a nie konkretne posiłki i zanim wybiorę sobie rzecz to myślę ile ma około i potem wieczorem liczę dokładnie. Czasem przekroczę o 50-100kcal ale nie ma tragedii i przez to oduczam się ciągłego myślenia o jedzeniu a zaczynam zaspokajać tylko potrzeby. Spróbuj, może pomoże ci mój sposób. Trzymam kciuki za dalszą tendencję zwyżkową (w nastroju oczywiście nie w wadze :P) :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Moim zdaniem zapisywanie kalorii i jedzenie do 1300 kalorii jest bardzo dobrym pomysłem. Dołożyć do tego jeszcze ćwiczenia? Super by było.

    Życzę Ci tego, by rzeczywiście przyszedł taki dzień, kiedy poczujesz się piękną dziewczyną. Zaakceptujesz siebie w całej okazałości - zarówno zalety, jak i wady. Będziesz mogła żyć normalnie, będziesz zdrowa, po prostu szczęśliwa! Zasługujesz na to.

    Odreagowywanie problemów w jedzeniu to najgorsze, co może być. Złap kontrolę. Ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Znajdź swój sposób na wyładowanie nadmiaru negatywnych emocji. Spacer, ćwiczenia, taniec - na początku może nie dawać takich mega efektów, ale będzie, bo endorfiny szybko Cię uniosą :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. cześć.
    wiem jak się czujesz, na prawdę, tak bardzo dobrze że aż mi się łzy w oczach pojawiły...
    ale wierzę też, że uda Ci się zapanować. wiesz, sama wiele czasu i energii poświęciłam, aby wyjść z błednego koła napadowo-głodówkowego i mi się udało! wierzę, że Ty też masz w sobie siłę i sobie poradzisz, że wyjdziesz na prostą i znajdziesz złoty środek, jeśli chodzi o jedzenie. (:

    dodaję Cię na listę, zapraszam też do siebie.
    inspire-the-skinny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana jesteś silna bo podjęłaś walkę o własne szczęście. Uda Ci się, patrzenie na każdą pokusę jak jeszcze jedną dechę, na Twojej drodze do szczęścia, którą z łatwością przeskoczysz :)) naprawdę pomaga. Przecież już wiesz, że nie chcesz siedzieć w tym bagnie, to zresztą już jest przeszłością. Nie znasz jutra ale możesz sprawić by wyglądało tak jak sobie wymarzysz :)) Powodzenia w spełnianiu marzeń :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Możesz spróbować, ale liczenie kalorii bywa czasem dołujące jak coś pójdzie nie tak... Ja sama przez jakiś czas byłam na diecie Vitalii i sprawdzało się to świetnie tylko wiadomo, za to trzeba płacić :/
    Pamiętaj, cokolwiek złego sie dzieje gdzieś tam na końcu będzie dobrze! Musi tak być!

    OdpowiedzUsuń
  9. Wracaj do nas. Koniecznie wracaj.

    OdpowiedzUsuń